w innym miejscu, w innym czasie

jeśli nie tu i teraz, to w jakim miejscu i czasie byłoby Ci najlepiej?

Ja bym chciała być taką paniusią na salonach, nie mieć prawa głosu i tylko czytać sobie całymi dniami romanse. Czy to źle?

Haha. Już to widzę, jak trzymasz buzię na kłódkę dłużej niż dwie minuty!

Jasne, że bym trzymała. Wręcz trzymam. Nie wyobrażasz sobie, jakie skille paprotkowe rozwinęłam w tym kraju. No weź, nie będę rozmawiać o angielskich tiwi szołach, to sobie pomilczę, pouśmiecham się i poudaję, że znajomi Aleksandra są najfajniejszymi znajomymi na świecie. Zresztą, jeśli nie byłabym paprotką, to czym? W jakiej innej formie bym przetrwała z moją niesamowitą kondycją fizyczną, mądralo?

No nie wiem. Ale skoro już gdybać, to po co takie ograniczenie?
Nie wierzę, że można zabić twoje niesamowite słowotoki. Twoje poświęcenie dla związku jest wprost niesamowite.

Wiem. Właśnie na przykład udawałam, ze gram w piłkę. Trudno to było skoordynować z a. moim brakiem umiejętności sportowych jakichkolwiek b. wpatrywaniem się w trawę i panicznym unikaniem patrzenia na jednego z członków mojej drużyny. Więc, wiesz, wszystko jest możliwe.
Ale! Gdybanie gdybaniem, a ja bym tam nie chciała się bardzo dla mojej epoki zmieniać, więc myśl dalej, MĄDRALO.

To zależy, w jakich konkretnie czasach chciałabyś być tą paniusią na salonach, bez prawa głosu i czytającą romanse. Jeśli jakoś bardzo dawno, dawno temu, to generalnie nie ma zbyt wielu możliwości ;p

Haha. Kazali ci grać w piłkę? Paskudy jedne.
Ja zawsze kopałam kolegów po kostkach, dlatego każdy chciał mnie do swojej drużyny :dd tylko dlatego, obawiam się.

Czy ja wiem. Tak żeby się dało czytać romanse bez zbytnich problemów natury wojenno-historycznej. Nieważne kiedy. Chodzi o ideę. Przynaj, że nie ma dla mnie lepszej idei!

Dalej wydaje mi się ten pomysł nieco naciągany. Nie sądzę, żebyś była w stanie, na dłuższą metę szczególnie, zachować swoje zdanie dla siebie ;p

Trochę wiary w drugiego człowieka, jeżozwierzu! Teraz mi przykro. Widzisz, coś narobiła?

Paniusia na salonach kojarzy mi się od razu z Francją i złotymi młoteczkami na wszy w perukach.

Przepraszam!

Tu i teraz jest mi dobrze . Przynajmniej mamy higienę. I takie tam prawa człowieka, antykoncepcję, te sprawy. W przeszłości zamężna kobieta była narażona na spędzenie większości życia na rodzeniu dzieci. xd

Hah, a mi się właśnie kojarzy z Romantyzmem na terenach naszego ładnego kraju. W tych latach, kiedy go akurat nie było, bo był wtedy względny spokój, jeśli nie liczyć tych paru powstań... ale jak się zamelinować odpowiednio w swoim pałacyku na stepach Ukrainy czy innych polach Litwy, to raczej nie rzutujące. Plus zwiewna kiecka i starannie upleciony wokół głowy warkocz a'la Julia Tymoszenko. Ale to tylko moje skojarzenie xD
Ewentualnie sympatyczny zameczek w Anglii i heja.

Chociaż ja bym się chyba odnalazła w latach '50 w JuEsEj. Spódnice z koła, wyścigi samochodowe, brylantyna, rock&roll, bary mleczne i te milutkie klimaty Grease. Dwudziestolecie międzywojenne w jakiejś Francji też mogłoby być całkiem sympatyczne.

Jeśli USA, to tylko w czasach prohibicji. Dzikie, nielegalne imprezy z alkoholem lejącym się strumieniami, panowie w kapeluszach i gangsterzy w garniturach. Ach.

i detektywi w prochowcach i z tymi fajnymi kapeluszami? jakoś zawsze lubiłam ten motyw.

A ja bede nudna i powiem, ze tu i teraz jest mi wzglednie dobrze, a za dwa miesiace bedzie cudownie, ale idealnie byloby w Baltimore, Texasie, albo Philly, moze kiedys.